niedziela, 24 stycznia 2016

un

Powietrze jest wilgotne, ale oddychasz z lekkością.  Nad ziemią unosi się lepka mgła. Byliśmy na nogach całą noc, pamiętasz jak trzymaliśmy się kurczowo każdej godziny? Moment przejścia nocy w kolejny dzień. Wszystko się zatrzymuje. Cichnie. Myślisz, że nic się nie zmienia. Po chwili twoje oczy dostają więcej światła, płuca dostają więcej tlenu, całe ciało odbiera więcej bodźców. Świat raptownie przyśpiesza. Czy mogę trzymać Cię za rękę? Gwiazdy gasną po kolei, ale każda z nich zostawia po sobie jasny ślad.
Stój nieruchomo. Początek to najlepsza rzecz, jaka może cię spotkać. Nie uciekaj od niej, nie broń się.
Jesteśmy początkiem jasnego czasu po bardzo długim trwaniu w kompletnych ciemnościach.
Wcześniej jeździliśmy samochodem po pustym mieście. Słuchaliśmy kaset, ty paliłeś za kierownicą. Przez otwarte okna wpadał wiatr. Środek lata. Moje opalone ciało, twoje piękne ręce. Jasne i ciemne oczy. Miękkie usta. Niezliczona ilość słów, które padały stopniowo. Imię, a potem rosnąca chęć powiedzenia o wszystkim.
Było naprawdę pusto. Korty tenisowe na obrzeżach miasta. Nasze zakurzone ubrania, dźwięk odbijanych piłek. Mokra trawa, w której mnie położyłeś. Gładziłeś moją skórę. Leżałeś obok nie czując się obcy. Końcowy etap przemiany, kiedy wszystko wybucha natłokiem kolorów. Czerwień, błękit. Zamknij oczy, możesz to usłyszeć.
Przyciskasz swoje wargi do moich, sprawiasz, że się czerwienią. Pobudzasz moją krew, płynie szybciej, widać ją w niebieskich żyłkach pod skórą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz