piątek, 12 września 2014

tale

Byliśmy znowu w tym samym lesie. Teraz dużo rzeczy się zmieniło. Było chłodno i zaczynało robić się szaro. Liście już zaczęły spadać z drzew. Były brązowe i spokojnie leżały na ziemi czekając na wiatr, który je poruszy. Szliśmy trzymając się za ręce. Wolną ręką zakryłeś moją dłoń, żeby nie zmarzła za mocno. My nie zmieniliśmy się za dużo. Można powiedzieć, że wciąż wszytko było takie same. Wciąż byłeś wyższy ode mnie i wciąż miałeś bardziej zimne ręce. Prowadząc Cię w głąb lasu wciąż byłam nienormalna. Wszystko było jak dawniej. Śmiałeś się jak zawsze chociaż staliśmy na ziemi. Pamiętałeś, że potrafimy latać. Czas nie zatrzymał się i wiedzieliśmy o tym dobrze. Nie był to jednak powód do tego, żeby cokolwiek miało się stać.
Ziemia nasiąknęła lekko wilgocią z powietrza. Zapadała się pod ciężarem naszych ciał. Chłód nie był natarczywy, ale przyjemny. Oddychało się lekkim i rześkim powietrzem. Lekko otulała nas mgła, która mogłaby przeszkodzić komuś w dotarciu do celu, jednak kiedy wiesz dokąd zmierzasz, nigdy nie zgubisz drogi. Było cicho, przywykliśmy do rozmawiania ze sobą w głowie. Został nam jeszcze tylko kawałek, nie zmienialiśmy tempa, żeby go od siebie oddalić. To był zwykły kawałek drogi, który trzeba przejść, bo nie można się zatrzymać. To takie naturalne. Łamiąc wszystkie zasady logicznego myślenia, w samym sercu lasu było cieplej i jaśniej. Ziemia nie była mokra, powietrze było lżejsze. Usiedliśmy na trawie trzymając się wciąż złączonych rąk. Wkoło rosły drzewa, ale tylko dwa najbardziej skupiały naszą uwagę. Były takie same, chociaż na pewno były różne. Stały po dwóch stronach drogi. Jedno po lewej, drugie po prawej stronie. Jedno moje, drugie twoje. Siedzieliśmy tak chwilę, a może całkiem spory kawałek czasu. Podeszliśmy bliżej drzew niespecjalnie wypatrując towarzyszy. Szły ku nam główną drogą. Obok siebie. Takie same, chociaż na pewno różne. Jeden dla mnie, drugi dla ciebie. Podeszły bliżej nie rozdzielając się jednak.
Jest taka dziecięca zabawa, w której dzieci ustawiają się w kole, łapią za ręce i puszczają iskierkę. Jedno z nich mocniej ściska rękę osoby obok i przekazuje iskrę dalej. Jeżeli uścisk wróci na start, to znaczy, że zabawa się udała.
Na razie zobaczyłam ruch ręki, a potem wszystko zmieniło się bardzo szybko, albo bardzo wolno. Wydarzenia przebiegały obok, były tak blisko, że mogliśmy ich dotknąć. Pojawiły się wszystkie, dopiero potem poczułam uścisk. Ruch dwóch głów i dwa uśmiechy. Ręce rozłączyły się. Ja dostałam jednego dinozaura, a ty drugiego. Ja w lewo, ty w prawo. I było w porządku. Naprawdę wszystko jest w porządku.