czwartek, 6 lutego 2014

*

Jeden z sierpniowych wieczorów był nadzwyczaj ciepły. Asfaltowa nawierzchnia wciąż była nagrzana, tyle że stopy nie odciskały już na niej śladów. Za miastem ciągnęły się łąki pokryte wysokimi trawami. Tego lata były niższe niż zazwyczaj, bardziej wyschnięte, ale wciąż mocno zielone. Cieszyły oczy. Miasto nie było ładne, uciekali stamtąd bardzo często. Tamtego wieczora po prostu wyszli z mieszkania i przemierzali ulice zatopione w świetle latarni. Tylko wtedy dało się tam oddychać i żyć. Tylko nocami miasto paradoksalnie było bezpieczne i przytulne. Nie było szare, bezbarwne. Nasączone jasnym światłem zachęcało do bliższego poznania. Ulice były jeszcze przepełnione ludźmi, knajpy kusiły muzyką i zapachem. Nikt nie myślał o powrocie do domu. W taki wieczór oddycha się łatwiej, myśli się czysto. Przejście na koniec miasta trwało godzinę. Nie spieszyli się, mieli dużo czasu, choć paradoksalnie czas nie miał większego znaczenia. Niebo przysłaniał blask latarni, wiedzieli jednak że jest czyste i oświetlone. Pachniało świeżą ziemią, kiedy wybierali odpowiednie miejsce. Leżeli na trawie, było cicho. Nad nimi niebo. Mieli rację, było przejrzyste, usłane migoczącymi punktami. Kiedy leżysz tak na gołej ziemi, nad sobą masz gwiazdy, koło siebie ramię, patrzysz w górę, masz wrażenie że odkrywasz coś niezwykłego, ogromną tajemnicę. Leżysz i wszystko się zatrzymuje, dlatego też czas nie miał żadnego znaczenia. Przestrzeń pochłania cię i wypełnia, oddychasz gwiezdnym pyłem, jest go pełno w twoim wnętrzu. Jedna z piękniejszych rzeczy, kiedy to co widzisz odbiera ci mowę, więc leżą tak na przyschniętej trawie i dotykają wolności. Tak właśnie wyobrażam sobie wolność. Gwiazdy zaczęły spadać, a ręce trafiły na siebie. Myśli się wtedy życzenie, ale żadne z nich o tym nie pamiętało. Mniejsza postać nieudolnie próbowała wyjaśnić drugiej na jaką gwiazdę właśnie patrzy. Ułatwia to trochę zamknięcie jednego oka, wyciągnięcie dłoni w miejsce, w którym według nas się ona znajduje.
Przeważnie i tak nie patrzy się w to samo miejsce. Często to na co patrzysz jest już tylko sztucznym światłem, pozostałością po wybuchu. To piękne, bo w kosmosie nic nie ginie. W niektórych kulturach mówi się, że gwiazdy to zmarłe osoby. Wiara w coś takiego jest piękną rzeczą. Wciąż widzisz ludzi, których kochasz. Podnosisz głowę, są tam. Najczęściej można zobaczyć od 3 do 4 tysięcy gwiazd. Jedna na pewno świeci tylko dla ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz