czwartek, 25 lipca 2013

demons

Możesz wstać i ubrać się na czarno. Stajesz przed lustrem, burzysz ułożone włosy, grube czarne kreski na przymkniętych powiekach, szminka w kolorze krwi. Gwiżdżesz na demony, zapinasz każdemu smycz, wychodzisz. Ciągną do przodu, skaczą i drapią. Mogłyby zrobić ci krzywdę, ale dzisiaj potrafisz gwizdać. Przywołujesz je do porządku, twój głos niesie się dalej niż zawsze. Robią się potulne, grzecznie stąpają przy twojej nodze. Nie dajesz szans na swobodę, dłoń obwiązana smyczą, minimum miejsca. Wiesz, że masz dość sił, żeby panować. Wracasz, głowa wysoko, z oczu lecą iskry. Demony kulą się przy nodze, ściągasz smycze, rozbiegają się, chowają po kątach, kładą się, skomlą cicho.
Nie masz sił nawet spojrzeć w lustro, usta składają się do gwizdu, żałośnie wydmuchujesz powietrze. Demony podchodzą bliżej. Nie dają sobie zapiąć smyczy, zbiegają za tobą ze schodów. Skaczą dookoła ciebie, zostawiają bolesne rany na nogach. Warczą, ślinią się, przewracają cię w połowie drogi, nie dają ci wstać, nie dają ci leżeć. Nie dają iść spokojnie, każą biec, przyśpieszają tętno. Uciekasz przed nimi, chowasz się, dajesz za wygraną. Zapinają ci smycz, prowadzą cię do domu, kładziesz się w kącie, leżą obok, warczą i ślinią ci kolana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz