wtorek, 23 lipca 2013

center

Środek wyznacza granice. Oddziela jedną rzecz od drugiej.
Ja jestem środkową siostrą. Urodziłam się w październiku, już wtedy musiały spadać liście, a drogi były całe w kałużach. Nie byłam ani pierwsza, ani też ostatnia. Ktoś poprzedzał moje narodziny i Ktoś urodził się po mnie.
Środek kojarzy się z jednością i spójnością. Bez środka nie ma całości, bez środka nic nie jest pełne. Środek spaja, ale sam w sobie jest pusty.
Nie jestem na tyle zła, żeby mnie nienawidzić, ale nie jestem też na tyle dobra, żeby pokochać mnie całkowicie. Nie pasuje do mnie nic co pełne i jasne, bo jestem gdzieś pomiędzy. Między siostrami, między każdą z cech charakteru. Wszystkiego mam po połowie.
Jestem środkiem i żyję na pół gwizdka, nigdy pełnią życia. Istnieję ze swoim poczuciem katastrof. Na pewno dzisiaj zdarzy się coś złego, na pewno ten autobus albo pociąg, w którym siedzę będzie miał wypadek. To na pewno mnie okradną, to mnie pobiją, kiedy będę wracać do domu. To na pewno choroba i wyrok na mnie, bez wątpienia ta noc będzie tą, po której się nie obudzę. Więc leżę, a wszystko dokoła jest ciche. Reaguję na każde uderzenie serca, wsłuchuję się w nie, zaczyna bić nierówno, przyspiesza, zwalnia. W uszach słychać dźwięk przepływającej krwi. Napięte mięśnie, pozycja bez ruchu. Pada na mnie jakiś łut szczęścia i pozwala mi sięgnąć na pudełko. Pomarańczowe pudełeczko, szelest, małe i okrągłe tabletki, wyglądają jak cukierki, mają w sobie coś z cukierków. Kilka głębszych wdechów, trzymaj nogi wyżej, głowa płasko, leż spokojnie, nie wstawaj, nie podnoś się. Czasami szczęście o mnie zapomina, bo jest gdzieś daleko albo śpi z resztą domu. Budzi je dopiero krzyk świateł zawsze zapalanych agresywnie.
Wytarta drewniana podłoga i ja też tam jestem. I ktoś cię niesie i nogi wysoko i woda, dużo powietrza nawet zimą. Ubranie lepi się do ciała, znowu nie ma czym oddychać. Chcesz krzyczeć, a nie możesz, bo tracisz kontrolę i już nie panujesz nad sobą. A potem już o tym nie pamiętasz, aż do momentu kolejnych podnoszeń i litrów wody lanych w nerwach. Przerażone oczy, znowu zimne światła.
Całym sobą pragnie się nie powtarzać tego już nigdy więcej. Nie chcę kolekcjonować dziur w pamięci, chociaż piszczą głośno, żeby zachować je w głowie. Wchodzą do kuferka, zamykają wieko bardzo szczelnie. Są sprytne. Żadna dziura stamtąd nie ucieknie, ale bez problemu wchodzą tam kolejne. Przewiązują kuferek wstążką jakby na osłodę. Taka osłoda jak "co ci jest kochanie, tak bardzo się martwię" Nosisz ten kuferek ze sobą jak bagaż, bardzo ciężki bagaż. Jednak nikt nie każe ci go zostawić.
-Mam tutaj kufer pełen wspomnień, może mógłby Pan je ode mnie zabrać? - pytam, kiedy stoję na lotnisku.
-Waga wspomnień nie podlega pod bagaż - mówi i uśmiecha się pod nosem.
To pewnie on pomógł dziurom zawiązać wstążkę.

Środkom jest ciężko, bo chociaż z każdej strony ktoś ich otacza, to tak naprawdę nikogo nie ma przy nich. Nigdy nie wiadomo co z nimi zrobić. Nie są ani popsute, nie są też do końca sprawne. Zawsze niewystarczająco dobre, ładne, mądre, kochane. Nigdy idealne, zawsze przez coś spaczone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz